wtorek, 27 maja 2014

CHAPTER 2. "SHOW ME AROUND"


Słyszę, jak ktoś otwiera drzwi do mojego pokoju. Nie otwieram oczu w obawie przed złodziejem. Leżę, udając, że nadal śpię. Ktoś skacze na mnie, a ja otwieram szeroko oczy i zaczynam okładać tego kogoś pięściami.
- ODEJDŹ ODE MNIE! – krzyczę, waląc tą osobę z powrotem.
- Przestań Tori, to ja. – słyszę jego śmiech. Przestaję, więc może pokazać kim jest. Harry patrzy i buja się.
- Cóż, tobie również dzień dobry. Następnym razem wolałabym śniadanie do łóżka albo chociaż zwykłe „cześć”, a nie WSKAKIWANIE NA MNIE! – parskam.
- Przepraszam kochanie. – śmieje się i wstaje ze mnie.
- Kochanie? – marszczę brwi.
- Tak mówimy w Anglii, przepraszam.
Kiwam głową i patrzę na niego, kiedy ten patrzy za siebie. Nagle uświadamiam sobie, że moje włosy to prawdopodobnie jeden wielki bałagan.
- Nie patrz na moje włosy. – podnoszę dłonie i kładę je na włosach. Ten uśmiecha się i wychodzi z mojego pokoju.
Idę do łazienki i czeszę się. Myję zęby, chcąc uniknąć porannego oddechu. To po prostu nieatrakcyjne.

Idę korytarzem i docieram do kuchni. Harry zrobił mi miskę Corn Flakes i siedzi na kanapie, oglądając telewizję. Siadam obok niego i oboje jemy nasze śniadanie.

***

Harry i ja skończyliśmy nasze płatki i siedzimy oglądając telewizję, albo „tivi” jakby to powiedział Harry.
- Chciałbyś dzisiaj rozejrzeć się po Californii? – pytam go.
- Jasne. – przerzuca włosami.
- Wiesz, że mógłbyś doprowadzić dziewczyny do szaleństwa tymi lokami.
- Robię to. – uśmiecha się.
- Poczekaj aż pójdziesz do szkoły w poniedziałek, staniesz się natychmiast popularny. – śmieję się szturchając go z ramię. On też mnie szturcha, a ja biorę kluczyki mojego samochodu, wyłączając telewizor. - Idziemy? – mówię, idąc do drzwi z nim podążającym za mną. Doprowadzam go do samochodu i otwieram przed nim drzwi.
- Większość dziewczyn, z którymi chodzę na randki, nie otwieraja dla mnie drzwi samochodu! – mówi kpiącym dziewczyńskim głosem.
- Wiesz, że to uwielbiasz. – robię głupkowatą minę. Przechodzę na drugą stronę i wskakuję do samochodu. Wsadzam kluczyki i zaczynam jechać.
Harry włącza radio i patrzy przez okno.
- Gdzie chciałbyś pojechać? – pytam go.
- Umm, może pojedziemy do Hollywood? – odpowiada.
- Jasne.
Jedziemy w ciszy, jedynie słuchać śpiewającego Justina Biebera w tle.
- As long as you love, love, love, love, love me, love me. – śpiewam cicho. Harry odwraca głowę i patrzy na mnie. Czerwienię się i staram na niego nie patrzeć.
- Dlaczego przestałaś? – pyta mnie.
- Nie lubię jak ludzie patrzą na mnie, kiedy śpiewam. – patrzę na niego.
- Zaśpiewam z tobą.
 - Ty śpiewasz? – śmieję się.
- Ta, dlaczego nie?
- Ta, okey, więc śpiewaj.
- We could me starving, we could homeless, we could be broke. As long as you love me I’ll be your platinum, I’ll be your silver, I’ll be your gold. As long as you love, love, love, love, love me (love me). – patrzę na niego w zszokowana.
- Jesteś naprawdę dobry. – stwierdzam.
- Dzięki…
Patrzę na zewnątrz. Kocham Californię, jest piękna, a chłodne powietrze jest niesamowite. To samo sądzą wszyscy sławni ludzie. To fantastyczne. Myślę, że jedyną słabą srtoną są trzęsienia ziemi.
- Więc, byłeś już kiedyś w Ameryce? – pytam Harry’ego.
- Nie, to jest mój pierwszy raz.
Kiwam głową. Ja nigdy nie byłam poza krajem. Jak już to tylko podróżowałam trochę po stanach. Zawsze chciałam pojechać do Paryża albo Londynu, może nawet do Włoch. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, ledwo uzbierałam pieniądze, żeby zapłacić za swój telefon. Nie mówiąc już o samochodzie. Och, co ja bym zrobiła bez mojej mamy?
- Wow. – mówię.
- Taa.
- To tutaj. Hollywood. – patrzę na wzgórze, ukazujące się w oddali. Spoglądam na Harry’ego, który patrzy na znak „Hollywood”.
Kiedy pierwszy raz to zobaczyłam, miałam siedem albo osiem lat. Mam też zdjęcie. Mój tata zabrał mnie tam...
Patrzę przez okno po lewej stronie. Wspomnienia wracają, kiedy odwiedzałam to miejsce codziennie po szkole. Brałam lody z moim tatą i spędzaliśmy miło czas.

~~~~~~~~~~~~

- Tatusiu, chcę czekoladowe z posypką. – mówię, wskazując palcem na moje ulubione.
- Oczywiście, kochanie. – płaci pani naprzeciwko, a ja biorę moje lody i biegnę zajmując miejsce przy oknie, patrząc na znak.
Patrzę na niego, podziwiając go. Ludzie chodzą po ulicy, idą do sklepów i stoisk. Widzę panią z małym szczeniaczkiem. To takie słodkie.
- Tatu- - mówię, starając się zwrócić uwagę mojego taty, ale jego tam nie ma.  Rozglądam się wokół i widzę go flirtującego z kasjerką. Widzę jak dotyka jej biodra i pochylają się ku sobie. Odwracam wzrok i patrzę w inną stronę.

~~~~~~~~~~~~~

Nigdy nie pomyślałam, że codzienna rozmowa z tą panią mogła znaczyć cokolwiek, dopóki nie skończyłam 15 lat. Wtedy zaczęłam uświadamiać sobie, że zdradza moją mamę z nią. Powiedziałam o tym mamie, a ona od razu chciała się rozwieźć. On odszedł i przeprowadził się do tamtej kobiety i od tamtego czasu go nie widziałam.
Wszystko jest jednak lepsze bez niego. Bez dramatów. Bez płaczu. Moja mama nadal za nim tęskni, wiem o tym. Po prostu chcę, aby znalazła kogoś, kto ponownie wypełni jej złamane serce.
Parkuję samochód, znajdujemy się przy lodziarni. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że tutaj przyjechałam.
- Och, lody. – mówi Harry, wysiadając z samochodu.
- Taa, lody, yay.
Wysiadam z samochodu, a Harry otwiera przede mną drzwi. Uśmiecham się i wchodzę do środka.
Otacza mnie znajomy zapach i biorę wdech. Podchodzę do stoiska z lodami. Widzę moje ulubione, czekoladowe. Harry podchodzi i staje za mną.
- Lubię czekoladowo-waniliowe. – mówi.
- Ja lubię czekoladowe.
- Dobry gust, podoba mi się. - śmieję się, mierzwiąc jego włosy.
- Hej! Nie dotykaj moich loków, one są bezcenne!
Dotykam znowu jego „bajecznych” loków i wystawiam mu język. 
- Mogę robić to, co chcę.
Ten krzyczy i poprawia swoje włosy. 
- Och, czyżby? – mówi, krążąc wokół mnie.
- Tak. – mówię z przekonaniem.
- Masz łaskotki Tori? – zatrzymuje się i patrzy na mnie.
- N-nie. – czerwienię się.
- Sprawdzimy to. - uśmiecha się szeroko, podnosi ręce w górę i kręci nimi. Rzuca ramiona w przód i zaczyna mnie łaskotać.
- H-hary, p-przestań! – mówię w ataku śmiechu.
- Eghem. – słyszę jak ktoś odchrząka i Harry przestaje. Patrzę i widzę kogoś stojącego na ladą. Mój uśmiech zmienia się w grymas.
- Wciąż tu pracujesz?
Mruga szybko i patrzy na mnie.
- O mój boże, Victoria! Jak dobrze cię widzieć!
- Cześć. – patrzę na nią bez wyrazu. Co ona tu robi?
- Co chcesz dzisiaj? Zakładam, że to, co zwykle? – mówi, grając, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami.
- Taa, a on chce czekoladowo-waniliowe z posypką.
- Okej! Będą dla was za sekundę! – odchodzi do pokoju pracowników.
Nie mogę uwierzyć, że ona nadal tu pracuje. Zachowuje się tak, jakby wcześniej nic się nie stało. To chore. Ona jest chora. Zastanawiam się, czy mój tata rzucił ją dla innej dziewczyny. Pewnie to zrobił. Nie byłabym zdziwiona.
- Znasz ją? – pyta za mną Harry.
- Nie. Cóż, tak, ale chciałabym jej nie znać. – mówię, patrząc w podłogę.
- Och, więc, hej, przynajmniej będziemy mieć darmowe lody! – podnosi kciuki w górę, a ja się śmieję.
- Tak, prawdopodobnie. – znowu zaczynam się denerwować, kiedy widzę ją idącą z naszymi lodami.
- Proszę bardzo! I nie martw się, to na koszt firmy. – Harry trąca mnie i patrzę na niego z uśmiechem. – Więc, jak się ma twoja mama?
Odwracam się do niej ze wściekłym spojrzeniem.
- Dobrze. Na prawdę dobrze. Och, a jak się ma mój tata? Zostawił cię już dla innej dziewczyny, co? Cóż, nie jestem zdziwiona! Wszystko, co robi to ZDRADZA i ZOSTAWIA. Cóż, dla mnie to zupełnie OK,  z tobą i moim ojcem, bo JA MAM TO WSZYSTKO GDZI-.
-  -Myślę, że powinniśmy już pójść. – Harry bierze mnie za rękę i prowadzi na zewnątrz. – Co to wszystko było?
- Wolałabym o tym nie rozmawiać. – Nie mogę uwierzyć. Myślała, że wszystko jest w porządku.
- Rozumiem. – Ja i Harry wsiadamy do samochodu i zaczynamy jeść lody.
- Więc, opowiedz mi coś o sobie Styles.
- Styles? – patrzy na mnie i unosi brwi do góry.
- Taa, bo Harry Styles. To twoje nazwisko, prawda?
Kiwa głową.
- Cóż, mam 17 lat. Nazywam się Harry Edward Styles. Mam siostrę, ma na imię Gemma. Uch, moja mamcia-
- Mamcia. Masz na myśli mamę?
- Tak, mamcia.
- Mama.
- Mamcia.
- Mama.
- Mamcia.
- Nie, mama.
- Mamcia?
- M A M A. Mama.
- M-a-m-cia. *
- Poddaję się. Po prostu mów dalej.
- Moja mamcia ma na imię Anne. Rozwiodła się z tatą, kiedy byłem młodszy, więc mam ojczyma. Myślę, że całkiem nieźle śpiewam. Kiedyś byłem w zespole, nazywał się White Eskimo. Lubię koty i słodką kukurydzę. Twoja kolej. – skończył i wziął dużego liza swojego loda.
Jak powinnam zacząć?
- Okey, więc nazywam się Vistoria Kyle Green. Jestem jedynaczką. Uch, mój tata zostawił moją mamę trzy lata temu. Chciałabym być prawnikiem albo coś takiego, kiedy będę dorosła. Lubię ziemniaki i czekoladę.
- Wiem jak się czujesz z tą rodzinną sprawą. To jest do bani. – uśmiecha się.
- Taak, to jest do bami. – patrzę przez okno.
- Cóź, tak. Chodźmy rozejrzeć się jeszcze trochę, co? – patrzę na niego i zgadzam się.
- Jasne, chodźmy.

Harry P.O.V.

Tori zabiera gdzieś mnie. Powiedziałem, aby zrobiła mi niespodziankę, więc nie mam pojęcia, dokąd zmierzamy. Jedziemy już jakiś czas, a w samochodzie panuje cisza.
Tori patrzy na przednią szybę i jest bardzo skoncentrowana na jeździe. Powstrzymuję śmiech i patrzę przez okno po swojej stronie.
California jest zupełnie inna od Anglii. Tam jest więcej ludzi. To na pewno. Podoba mi bardziej tam, niż tutaj, szczerze mówiąc. Po prostu bez porównania.
Parkuje i wysiada z samochodu. Robię to samo i idę za nią.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. – idziemy chodnikiem i widzę tłum ludzi zgromadzonych wokół jakiegoś miejsca naprzeciw nam. Doganiam Tori i staję obok. Rozgląda się dookoła, patrząc na wszystkich.
Patrzę przed nas i widzę chodnik przybierający czarny kolor. Wiem, gdzie jesteśmy.
Aleja Gwiazd.
Uśmiecham się szeroko, a Tori zauważa to i zaczyna się śmiać.
- To niesamowite!
- Wiedziałam, że spodoba ci się. – zatrzymuje się kuca na ziemi.
„Elton John” napisane jest na gwieździe. Wzdycham. Idzie do innej gwiazdy „Michael Jackson”. Znowu wzdycham.
- Wow.
Chodzimy wokół i oglądamy inne gwiazdy sławnych osób.
- Ta, to moja ulubiona. – wskazuje na jedną, na której napisane jest „Żaba Kermit”. Śmieję się, a ona robi to samo.
W końcu kończymy oglądanie i wracamy do samochodu.
- Dzięki, naprawdę świetnie się bawiłem. – mówię i patrzę na jej uśmiech.
- Jestem dobra w robieniu niespodzianek, hm? – patrzy na mnie i robi śmieszną minę. Mrużę oczy.
- Nie ma się czym chwalić. – Tori śmieje się i razem wsiadamy do samochodu.
- Wracajmy do domu.

***

Naprawdę świetnie spędziłem dzień z Tori. Sądziłem, że nie spodoba jej się mój charakter, ale nie wydaje mi się, aby tak było. Ona jest tutaj moją jedyną przyjaciółką, a naprawdę potrzebuję kogoś takiego.
- No dobra, gapisz się na mnie już od kilku minut i widzę to kątem oka. – patrzy na mnie. – Jeśli myślisz, że jestem atrakcyjna, po prostu mi to powiedz. – mruga do mnie, a potem znowu patrzy na drogę i chichocze.
- To ty powinnaś mi to powiedzieć.
- Jesteś taki zabawny Styles. – parska.
- To słodkie, kiedy parskasz. – rumieni się i stara się to ukryć. Uśmiecham się.

***
Wjeżdżamy na podjazd, który, zakładam, znajduje się obok domu. Tori parkuje samochód.
- Jesteśmy w domu!
Miałem rację.
Wysiadamy z samochodu, a ona otwiera drzwi frontowe. Wchodzimy do środka, a dziewczyna podchodzi do kanapy i skacze na nią. Klepie miejsce obok niej.
- Chcę obejrzeć film.
- Wybiorę jakiś. – uśmiecham się.
- Nie.
- Tak.
- Ten. – wybieram „The Exorcist”. Nie jestem wielkim fanem strasznych filmów. Ale wiem, że dziewczyny ich nie znoszą. I lubią się przytulać...
- Nie, nie chcę tego oglądać. – krzyżuje ręce na piersi.
- Cóż, to wielka szkoda. Jeśli będziesz się bać, zawsze możesz użyć mnie jako ochrony.
- Jesteś taki zabawny! – wybucha śmiechem.
Wrzucam film do odtwarzacza i siadam obok niej. Ciemny pokój robi się jaśniejszy przez włączony film.
Straszne motywy muzyczne zaczynają grać, a Tori wskakuje w moje ramiona.
- To tylko muzyka. – mówię jej, śmiejąc się.
- Straszna muzyka.

***
Film trwa 40 minut czy jakoś tak i słyszę, jak ktoś chrapie. Patrzę obok i widzę Tori śpiącą na moim ramieniu.
Czuję, że zamykają mi się oczy.
Staram się mieć je otwarte, ale nie mam siły z tym walczyć.
Czuję, jak się zamykają, a ja zapadam z sen, ogrzewając się przy Tori.

________________________________________________________

No i proszę - mamy już pierwszą słodką scenę, a to dopiero drugi rozdział. :D

Fragment oznaczony gwiazdką nie do końca wiedziałam, jak przetłumaczyć, ponieważ Tori stara się nauczyć Harry'ego jak wymawiać "mom", bo ten mówił "mum". Wygląda to tak:

* "Well I'm 17 years old. My names Harry Edward Styles. I Have a sister named Gemma. Uhm my mum-
- A mum. Don;t you mean mom?"
- Yeah a mum.
- Mom.
- Mum.
- Mom.
- Mum.
- No, mom.
- Mum?
- M O M mom.
- M-m-um.
- I give up. Just continue."

taak, po angielsku jest zdecydowanie zabawniejsze. :D

I zapraszam na moje drugie tłumaczenie, gdzie mamy do czynienia z przerażającym Harry'm. :o





4 komentarze:

  1. Świetny rozdział <3
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłabyś podac link do oryginału tego opowiadania? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prawej stronie bloga znajduje się obrazek, klikając na niego przeniesiesz się do oryginału. :)

      Usuń
  3. Super opowiadanie ♡ ♡ ♡ ♡ ♡

    OdpowiedzUsuń