poniedziałek, 2 czerwca 2014

CHAPTER 4. "JUST PERFECT"

TORI P.O.V.

- I wtedy powiedział: „Nie jesteś jedyny”. Nie jestem jedynym Brytyjczykiem w szkole!! Możesz w to uwierzyć?! – Harry mówi entuzjastycznie. Uśmiecham się i wiążę włosy w kucyk.


- Cieszę się, że miałeś dobry dzień.
Miałam rację.
Dołączył do popularnej grupy. Non-stop gadał o tym, jak niesamowity był jego dzień. Że dostał numery telefonów od paru dziewczyn, że przesyłały mu buziaki i szły za nim do łazienki. Albo do toalety, jak on by to powiedział.
Wiedziałam, że tak może się stać. Jest wielką sensacją w szkole. Kiedy zobaczył mnie po szkole, czekającą na niego, zaczął uśmiechać się jak świr. Podbiegł i zaczął opowiadać każdy szczegół.
Słyszałam, że Louis Tomlinson podszedł do niego, aby się przywitać. To bardzo dobrze. Jestem zadowolona, że ten rok będzie dla niego idealny.
- I wtedy w sali od biologii zrobiliśmy bitwę wodną, ale nie daliśmy się złapać. Zaczęliśmy wrzeszczeć na siebie, kiedy tak bardzo się śmialiśmy. Liam i Zayn musieli posprzątać cały ten bajzel. Niall powiedział: „Harry kontynuował, ja stopowałem to. ”

Co? Harry poznał ich wszystkich?! Myślałam, że tylko Louisa. Naprawdę nie będę zwracać uwagi na nic, co mówi teraz. To niewiarygodne.
Zazwyczaj ta „grupa”, jak lubię ich nazywać, nigdy nie chciała, aby ktoś do nich dołączał. Myślę, że Harry jest po prostu tym, kogo szukali. Teraz zgaduję, że to Louis, Niall, Liam, Zayn, Perrie, Danielle, Eleanor, Taylor, Nick, Lilly, Dena, Megan i Harry. 
- Tori. Tori, słuchasz mnie? – Harry macha mi przed twarzą.


- Och, uch, tak, przepraszam. – bełkoczę.
- W porządku. – otwiera drzwi do domu, używając kluczy, które dała mu je moja mama. Ściąga buty i biegnie do łazienki. Śmieję się i zdejmuję buty oraz rzucam torbę na podłogę. Biegnę do mojego pokoju i rzucam się na łóżko.
Szukam mojego dziennika i znajduję go.

Droga Ja,

Dziś był pierwszy dzień Harry’ego. Selena i Ashleigh nie wierzyły mi, kiedy powiedziałam, że był moim studentem z wymiany. Powiedziały, że taki chłopak nie przebywałby wokół dziewczyn takich, jak „my”. Przypomniałam jej o Nick’u, ale ona powiedziała, że to było „co innego”. Harry powiedział, że zaprzyjaźnił się z tą grupą i jestem z tego powodu szczęśliwa. Ale chcę, aby coś dobrego przytrafiło się też mnie. Trzymam kciuki.

Zamykam notes i wkładam go spowtorem pod materac. Podchodzę do drzwi i otwieram je. Wyglądam na zewnątrz i upewniam się, że Harry’ego nie ma w zasięgu wzroku. Domyślam się, że wciąż jest w łazience. Co on tam robi? Chyba wolę nie wiedzieć...
Wymykam się z mojego pokoju i wychodzę do ogrodu.
Po prostu potrzebuję świeżego powietrza i przestrzeni, aby pomyśleć. Rozglądam się wokół i widzę coś w oddali, pomiędzy drzewami.
Moja mama i ja zawiesiłyśmy hamak w ogrodzie zeszłego lata. Tak naprawdę to nigdy go nie używałam, ale mogłabym zacząć od teraz. Podchodzę do niego i kładę się, kołysząc w tył i w przód. Poprawiam się, upewniając, że nie spadnę. Kołyszę się na boki, a wiatr mi w tym trochę pomaga.
Zamykam oczy.
Po zakończeniu roku wyprowadzam się od mamy. Te lata tak szybko minęły. Nawet nie wiem, kim chcę zostać. Może adwokat, nauczyciel, artysta, lekarz, policjant, kucharz, pielęgniarka, chirurg albo doradca. Nie wiem. Wydają się nudne. Wszyscy mówią, że chcieliby taki zawód. A ja naprawdę po prostu nie wiem.
Moja mama jest lekarzem. Więc nie sądzę, abym chciała mieć taką samą pracę jak ona. Plus, nie chciałabym codziennie widzieć krwi.
Mój tata był barmanem, do swoich późnych lat dwudziestych. Ale myślę, że w moich uszach dzwoniłoby cały czas, gdybym tam pracowała.
Cholera, nie wiem nawet, gdzie chcę wyjechać... Ten rok nawet się jeszcze nie skończył, a ja już o tym myślę.
Zawsze wyobrażałam sobie ostatni rok ze mną, całą ubraną na różowo, pomalowaną, z grupą ludzi za mną, a wiatr rozwiewa mi włosy. Szlibyśmy dumnie korytarzem z ludźmi patrzącymi na nas z szeroko otwartymi buziami.
Szkoda, że filmy nie są prawdziwe.
Pamiętam, jak mówiłam mamie, że będę królową balu absolwentów. Te plany bardzo się zmieniły.
Zawsze wiedziałam, że to, co chciałabym, aby się wydarzyło, nigdy nie stanie. Ale zawsze była jedna rzecz, o którą proszę codziennie od sześciu lat.
Jeden dobry rok w szkole. I zachowałam go na ostatnią klasę.

Każdy poprzedni rok szkolny był koszmarny. To nie tak, że mam dwa tysiące znajomych na Faceoook’u, jak większość ludzi. Mam więcej niż dwieście. To całkiem nieźle jak na mnie.
Czuję, że hamak trzęsie się i przewraca. Odwracam się w powietrzu i padam twarzą na ziemię. Szybko otwieram oczy.
- Ałłł!
Słyszę śmiech.
Odwracam swoje ciało na ziemi i widzę chłopaka w kręconych włosach, umierającego ze śmiechu.
- To było zabawne! – trzyma się na swój bok i wyciera łzy z twarzy.
- To bolało! – krzyczę na niego wstając. Bierze mnie za dłoń i podnosi do góry.
Otrzepuję swoje ubrania i pozbywam z nich brudu.
- Dlaczego wyszłaś na zewnątrz? Wszędzie cię szukałem. – mówi, samemu siadając na hamaku.
Usiadłam obok niego, powoli ruszając hamakiem.
- Myślałam o... studiach.
- Och. – mamrocze, kładąc się na plecach. – Studia.
- Taak, gdzie chciałbyś pójść?
Zamyka oczy.
- Nie jestem jeszcze pewien. Na pewno gdzieś w Anglii.
Kiwam głową, ale uświadamiam sobie, że mnie nie widzi. Kładę się obok niego.
- Kim chciałbyś być? – pytam go, patrząc na niebo.
- Może adwokatem albo socjologiem. Coś takiego. – rozszerzam oczy.
- Nie mogę sobie ciebie wyobrazić, jako adwokata.
- Ja też. – otwiera oczy. 
Lekko się śmieję i odwracam w jego stronę.
Nasze twarze są jakieś trzy cale od siebie. On zaczyna powoli pochylać się. Nie wiem, co robić. Moje ciało przejmuje nade mną kontrolę i również się pochylam. Jestem tak blisko niego, mogę poczuć jego oddech na swoich ustach. Zamykam oczy...

- TORI, HARRY, WRÓCIŁAM, CHODŹCIE NA OBIAD!

Otwieram szybko oczy i odskakuję do tyłu prawie spadając z hamaka. On robi to samo. Moja cudowne-wyczucie-czasu mama widzi nas przez okno i macha. Też jej macham i patrzę na Harry’ego, moja twarz robi się czerwona. Wygląda tak samo, jak ja.
Daje mi spojrzenie typu „nic nie zrobiłem” i zaczynamy iść do środka.
Co się właśnie stało? Albo co się prawie stało?
Wchodzę do domu i słyszę Harry’ego zamykającego za mną.
- Jak było w szkole?
- Było w porządku. – mówię szurając stopami.
- Wspaniale. Poznałem kilku nowych ludzi. – mówi Harry, zajmując miejsce przy kuchennym stole.
Siadam naprzeciw Harry’ego, a moja mama siada na końcu.
- Cóż, to dobrze!
Chłopak bierze jedzenie i zaczyna pożerać je łapczywie. Patrzę na jedzenie i co dziś mamy. Spaghetti.
Zakręcam makaron na widelec i wkładam je do ust, żując.
Siedzimy w ciszy, kiedy jemy.

***

Harry P.O.V.

Naprawdę nie myślałem, że cokolwiek się stanie. Po prostu poczułem przypływ odwagi, aby ją pocałować. Dobrze, że tego nie zrobiliśmy. Kto wie, co mogłoby się wydarzyć. Znam ją dopiero od kilku dni, a czuję, jakbyśmy znali się całe życie, nie wiem, dlaczego.
Leżę na swoim łóżku gapiąc się na ciemny sufit nade mną.
Powinienem pójść to naprawić. Sprawić, aby było tak, jak wcześniej, ponieważ niezręczne patrzenie się było naprawdę niewygodne.
Zmuszam się do wstania i powoli zmierzam ku pokoju Tori. Pukam do drzwi, mając nadzieję, że jeszcze nie śpi.
- Tori... – szepczę. Słyszę dźwięk dochodzący z łóżka i widzę postać w pozycji siedzącej.
- Taak... H-Harry? To ty?
Jej włosy są w lekkim nieładzie i brzmi na zmęczoną. Podchodzę do niej i siadam na krawędzi łóżka.
- Tak, to ja.
Co tam? - krzyżuje nogi i kładzie swoje dłonie na kolanach.
- Musimy porozmawiać o tym, co się dzisiaj stało...
Kiwa głową, dając znak, abym kontynuował.
- Po prostu nie chcę, aby to, co się stało, wpłynęło na cokolw-
- Hej, popatrz. Jest w porządku. Mam jutro wielki sprawdzian i nie chcę go oblać.
-Branoc Toria. – Wstaję i wychodzę. Zamykam jej drzwi i wracam do swojego pokoju. Spowrotem kładę się do łóżka.


Naprawdę mam nadzieję, że nie będzie znowu tak dziwnie. Naprawdę lubię Tori, ale nie w takim sensie...

...jeszcze. 

_____________________________________________________________

PRAWIE SIĘ POCAŁOWALI!!!! asdefngslergkmjnfdijkmnrgjfhdijck, nie wierzę! <3
A to "jeszcze" na końcu?! umarłam. :D